Co kryje się w tych czerwonych opakowaniach? Połączenie zaawansowanej technologii z mądrością natury. A jak taki duet poradził sobie z moją wiecznie suchą skórą?
Marka evrēe® to połączenie skoncentrowanych wyciągów roślinnych i nauki, czyli rezygnacja z olejów mineralnych, parafiny i innych surowców pochodzących z przeróbki ropy naftowej, parabenów i sztucznych barwników i zastąpieniu ich aktywnymi składnikami pochodzenia roślinnego.
Seria evree MAX REPAIR przeznaczona jest do pielęgnacji skóry bardzo suchej i składa się z: intensywnie regenerującego serum do rąk, regenerującego kremu do rąk, serum i kremu do stóp, szamponu do włosów i balsamu do ciała.
Regenerujący balsam do ciała MAX REPAIR ma za zadanie przywrócić odpowiedni poziom nawilżenia i natłuszczenia suchej skóry, dzięki naturalnym, roślinnym emolientom poprawić regenerację naskórka, przywrócić elastyczność i zdrowy wygląd przesuszonym partiom skóry a także opóźnić proces starzenia się skór. Tyle obiecuje producent. A jak wygląda rzeczywistość?
Może na mniej wymagającej i nie tak suchej skórze balsam spisze się idealnie. Dla mnie niestety okazał się za słaby. W miejscach najbardziej przesuszonych, takich jak: ramiona, łydki, kolana i łokcie poziom nawilżenia i natłuszczenia nie był wystarczający, dlatego często w połowie dnia towarzyszyło mi nieprzyjemne uczucie pieczenia i swędzenia. Na mniej suchych partiach ciała (pośladki, brzuch, dekolt) spisywał się bardzo dobrze, wystarczyło poranne wsmarowanie balsamu, by mieć spokój do wieczora a nawet następnego dnia.
Trudno mi się ocenić poprawę elastyczności, ponieważ wieczorem robię sobie masaż antycellulitowy (CelluBlue jeszcze mi się nie znudził) i wydaje mi się, że to bardziej zasługa regularnych masaży niż działanie samego balsamu.
Konsystencja balsamu jest nieco cięższa, ale nadal przyjemna i szybka w użyciu. Wchłania się bardzo szybko, na łydkach i kolanach balsam znikał dosłownie w kilka sekund po nałożeniu.
Zapach lekki, neutralny, lekko pudrowy, dla mnie nieco za delikatny jak na tą porę roku, za to może się okazać idealny w lecie. Butelka mimo swoich sporych gabarytów poręczna, duża tu zasługa specjalnego "dziubka", który ułatwia wypływanie balsamu.
Za wielką butlę o pojemności 400 ml zapłacicie w Rossmannie 19,90 zł.
Wydaje mi się, że balsam jest dla mnie za słaby jak na ta porę roku i możliwe, że wiosną czy latem spisałby się lepiej. A na pewno sprawdzi się na skórze mniej przesuszonej niż moja.
Regenerujący krem do rąk MAX
REPAIR od evree
przeznaczony jest do pielęgnacji bardzo suchej, zniszczonej i
podrażnionej skóry rąk. Producent obiecuje poprawę bezpośrednio po nałożeniu
kosmetyku oraz odbudowę naskórka, poprawę elastyczności i wyraźne wygładzenie
dłoni przy regularnym stosowaniu.
Krem składa się z olejków (arganowy, migdałowy i awokado), d-pantenol, glicerynę, alantoinę oraz intensywnie nawilżającego moczniku.
Mimo bogatej formuły dobrze się rozprowadza i szybko wchłania, delikatnie natłuszczając skórę.
Krem składa się z olejków (arganowy, migdałowy i awokado), d-pantenol, glicerynę, alantoinę oraz intensywnie nawilżającego moczniku.
Mimo bogatej formuły dobrze się rozprowadza i szybko wchłania, delikatnie natłuszczając skórę.
Mimo kilkunastu kremów
do rąk, które upycham w każdej szufladzie, torebce czy nawet kieszeni
moje ręce wyglądają źle - jak dłonie chemika :)
Odkąd pamiętam zawsze miałam z nimi problem, chociaż naprawdę o nie dbam.
Pewnie dlatego nie spodziewałam się wiele po kremie MAX REPAIR - krem jak krem, przynosi chwilową ulgę a po kilku godzinach jest tak samo, jak przed nałożeniem kremu.
I na początku tak było, nie zauważyłam natychmiastowej poprawy skóry zaraz po nałożeniu kremu.
Na pierwsze efekty musiałam poczekać kilka dni. A kremu sobie nie żałowałam, używałam go kiedy tylko mogłam, nawet kilkanaście razy dziennie, szczególnie po myciu rąk (tu duży plus za szybkie wchłanianie się). |Na początku wyraźnie poprawił mi się stan skórek okołopaznokciowych, suche zadziorki zniknęły i póki co (tfu, tfu, na psa urok) się nie pojawiły. Same dłonie zrobiły się gładsze i już nie czuję "ciągnięcia skóry" po każdym myciu rąk. Jeszcze nie jest idealnie (i pewnie nigdy nie będzie), ale jak na tą porę roku moje dłonie wyglądają naprawdę nieźle.
Opakowanie o pojemności 100 ml kosztuje 8,39 zł (Rossmann) i wystarczyło mi na nieco ponad miesiąc regularnego używania.
Jeśli miałabym porównać oba kosmetyki, to u mnie zdecydowanie lepiej spisał się krem do rąk.
Odkąd pamiętam zawsze miałam z nimi problem, chociaż naprawdę o nie dbam.
Pewnie dlatego nie spodziewałam się wiele po kremie MAX REPAIR - krem jak krem, przynosi chwilową ulgę a po kilku godzinach jest tak samo, jak przed nałożeniem kremu.
I na początku tak było, nie zauważyłam natychmiastowej poprawy skóry zaraz po nałożeniu kremu.
Na pierwsze efekty musiałam poczekać kilka dni. A kremu sobie nie żałowałam, używałam go kiedy tylko mogłam, nawet kilkanaście razy dziennie, szczególnie po myciu rąk (tu duży plus za szybkie wchłanianie się). |Na początku wyraźnie poprawił mi się stan skórek okołopaznokciowych, suche zadziorki zniknęły i póki co (tfu, tfu, na psa urok) się nie pojawiły. Same dłonie zrobiły się gładsze i już nie czuję "ciągnięcia skóry" po każdym myciu rąk. Jeszcze nie jest idealnie (i pewnie nigdy nie będzie), ale jak na tą porę roku moje dłonie wyglądają naprawdę nieźle.
Opakowanie o pojemności 100 ml kosztuje 8,39 zł (Rossmann) i wystarczyło mi na nieco ponad miesiąc regularnego używania.
Jeśli miałabym porównać oba kosmetyki, to u mnie zdecydowanie lepiej spisał się krem do rąk.
Mam oba produkty i bardzo lubię ;)
OdpowiedzUsuńCzyli masz pewnie mniej suchą skórę niż ja :)
UsuńPrawdopodobnie ja też, bo również się z nimi polubiłam ;)
UsuńNa to wygląda, ale też nie zapominajmy, że każdej z nas pasuje co innego ;)
Usuńja się borykam suchymi dłońmi, ale czerwony krem z biedronki radzi sobie świetnie :) tego produktu jeszcze nie miałam, balsamu też nie :)
OdpowiedzUsuńOj ten czerwony z Biedrony na mnie wcale nie działa :)
UsuńNie miałam wcześniej ale chyba się skuszę, bo moja koleżanka ma oba produkty i bardzo je sobie chwali:)
OdpowiedzUsuńJa teraz poluję na olejki do twarzy Evree :)
UsuńJeszcze nie miałam przyjemności używać nic z tej firmy, ale już od jakiegoś czasu mam na oku balsam ;)
OdpowiedzUsuńAle ten-Max Repair czy inną wersję?
UsuńNie mialam go ale same ochy i achy czytam.
OdpowiedzUsuńBo jest niezły jak na kosmetyk w tej cenie i poza tym łatwo dostępny. U mnie nie było wow, bo mam bardzo suchą skórę :)
UsuńA u mnie na odwrót :P Balsam się spisał, a krem nie :D
OdpowiedzUsuńTo tylko potwierdza moja teorię, że każdemu pasuje co innego :)
UsuńNo to krem do rak musze wyprobowac!
OdpowiedzUsuńMam ochotę na te produkty :)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam nigdy o tej firmie :) Szkoda że balsam do ciała okazał się za słaby bo sama też poszukuje czegoś dla mojej mocno wręcz przesuszonej miejscami skóry ;/
OdpowiedzUsuńMiałam wszystkie balsamy do ciała, krem i serum do rąk oraz krem do stóp, i tyłka mi nie urwały. Takie mocne średniaki.
OdpowiedzUsuńIdealne podsumowanie :)
UsuńChociaż krem do rąk oceniłabym nieco wyżej :)
Polubiłam ona te produkty. :)
OdpowiedzUsuńJa też, mimo tego, że balsam dla mnie nieco za mało natłuszczający :)
Usuńi nawwet czasem ja uzywam takich produktów ;p
OdpowiedzUsuńMężczyzna też człowiek ;)
UsuńNigdy nie stosowałam, ale mam nadzieje ze kiedyś przetestuje
OdpowiedzUsuńPolecam :)
UsuńBardzo fajny post, miło się czyta Twojego bloga. Będę zaglądać :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Kari z www.artyouready.com <3