Zima to najgorszy okres dla moich ust. Wiecznie popękane i wysuszone nie wyglądają dobrze w większości pomadek. Dlatego zimą ograniczam się zaledwie do kilku sprawdzonych produktów, ciekawi jakich?
Kiss Me Balm Sephora w kolorze 02 Cotton Candy. Przyznaję, przede wszystkim skusił mnie fikuśny kształt różowego jajeczka i jesienna promocja 3 w cenie 2. Bo w cenie regularnej , czyli 39 zł prawdopodobnie bym nie kupiła. Nadaje delikatny kolor i pachnie słodko niczym różowa wata cukrowa, albo pianki. Producent obiecuje 4 godzinne nawilżenie i nie są to puste słowa. Oprócz nawilżenia przyjemnie łagodzi i natłuszcza wysuszony naskórek a także sprawia, że usta staja się bardziej elastyczne.
Ma jedna wadę - nie można nosić go w torebce czy kieszeni, ponieważ łatwo go złamać.
Dlatego moje jajeczko trzymam na biurku i używam tylko w pracy.
Sam kolor jest tak delikatny, że na ciemniejszych ustach nie będzie go widać, zostanie jedynie delikatnie błyszcząca poświata.
O pomadce do ust L'Oreal Rouge Shine Caresse czytałam tak wiele dobrych opinii, że w końcu sama skusiłam się na jeden z jaśniejszych i popularniejszych kolorów - 101 Lolita.
Kosmetyk reklamowany jest jako połączenie pomadki z błyszczykiem, czyli intensywny i trwały połysk plus moc koloru. Oprócz tego ma zapewnić uczucie nawilżonych ust.
Z tym nawilżeniem nie do końca się zgadzam, bo mimo przyjemnej i lekko tłustawej konsystencji są takie dni, że zamiast pomagać jeszcze bardziej wysusza mi usta. Dlatego często nakładam go na usta posmarowane odżywczym balsamem.
Nakłada się go bardzo przyjemnie dzięki aplikatorowi w formie serduszka. do samej konsystencji też nie mam zastrzeżeń. Jest idealna - lekka i kremowa, ładnie się rozprowadza na ustach i pokrywa je delikatnym kolorem i gładką taflą, Kolor 101 Lolita określiłabym jako różowo-karmelowy ze złotym połyskiem.
Cena w zależności od sklepu waha się od 35 (allegro) do 49 zł (sklepy stacjonarne)
Atrament do ust Sephora Rouge Infusion to rewolucyjna pomadka w płynie, która nie pozostawia smug na ustach. Lekka, nieklejąca konsystencja, przedłużoną trwałością i kolor, który można stopniować przy kolejnych aplikacjach. Do wyboru aż 14 kolorów, ja wybrałam zimny różo-fiolet oznaczony numerem 4 i nazwą Magenta Ink.
Podstawowa zaleta atramentu to niesamowicie kremowa i przyjemna konsystencja. A do tego trwałość, może nie 10h jak obiecuje producent, ale na pewno kilka ładnych godzin (oczywiście bez jedzenia i picia). Nie tylko nie wysusza ust, ale nawet delikatnie je nawilża. Mało tego, mam wrażenie, że "przyklepuje" suche skórki na ustach tak, że staja się mniej widoczne. Mój kolor jest nieco ryzykowny i wzięłam go, ponieważ potrzebowałam zimnego i w miarę trwałego różu, dlatego mam w planach inny kolor, może bardziej czerwony.
Regularna cena to 55 zł.
Post o ulubionych kosmetykach Estee Lauder ciągle się pisze, dlatego dziś pokażę ulubiony błyszczyk, pobił na głowę nawet ulubione błyszczyki MAC - Estee Lauder Pure Color w kolorze Garnet Desire (kolor czerownego wina).
Unikalna Technologia True Vision™ przemienia zwykły kolor
w wyjątkowy, a elastyczny aplikator zapewnia podkreślenie kształtu ust.
Luksusowy błyszczyk Pure Color Gloss od Estée Lauder ma moc nadawania Twojej
twarzy efektownej świetlistości i sprawia, że dzięki maksymalnie nasyconemu,
połyskującemu kolorowi natychmiast wyróżnisz się z tłumu. Makijaż zyskuje
większą przejrzystość i wymiarowość. Błyszczyk precyzyjnie wygładza, nie lepi
się, a składniki odżywcze pielęgnują usta. Szeroki wachlarz kolorów o trwałym
połysku, od subtelnych do intensywnych, zapewnia możliwość idealnego dobrania
odcienia odpowiedniego dla każdej karnacji.
Z lenistwa skopiowałam opis od producenta, ale zgadzam się z nim w 100%.
Do tego ten zapach - truskawki! ♥
Z lenistwa skopiowałam opis od producenta, ale zgadzam się z nim w 100%.
Do tego ten zapach - truskawki! ♥
Regularna cena dość wysoka - 110 zł, na szczęście można zaszaleć na tzw. vipach czy innych promocjach w Sephorze czy Douglasie.
I jeszcze mała ściągawka z kolorami.
Przekrój kolorystyczny bardzo duży, więc każda znajdzie coś dla siebie.
Przypominam też o Walentynkowym rozdaniu.
Błyszczol L'oreal mam w tym samym kolorze i też bardzo często sięgam po niego zimą :) U mnie na szczęście ust nie przesusza.
OdpowiedzUsuńMiałam kiedys pomadkę z L'Oreal, ale oddałam koleżance :D Chyba mi wtedy nie pasował kolorek.. :D
OdpowiedzUsuńŁadne kolorki, ja jednak stawiam na pomadki i to matowe :) chociaż nie powiem na lato, stawiam na delikatne usta, tylko muśnięte kolorem. Bardzo lubię masełka Astor. Zostaję na dłużej i pozdrawiam
OdpowiedzUsuńfajne kolorki. / ps. i ja zapraszam do mnie na rozdanie :)
OdpowiedzUsuńfajne te kolorki, wyglądają bardzo naturalnie :) świetnie wyszłaś na zdjęciu :)
OdpowiedzUsuńFajne mazidełka :)
OdpowiedzUsuńTeram będę chorowała na ten odcień pomadki L'Oreal - piękny jest
OdpowiedzUsuńSzczerze powiem, że wszystkie mi się podobają :D
OdpowiedzUsuńBalsam z Sephory mnie zaciekawił :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam te pomadki loreal,
OdpowiedzUsuńTrochę jestem zaskoczona, że Lolita Loreala przesusza usta. Ile razy miałam produkt do ust tej firmy zawsze fajnie nawilżał. Cóż, widać każda firma ma swojego bubelka. Ale kolor piękny.
OdpowiedzUsuńLolitka mi się podoba ;)
OdpowiedzUsuńTo jajeczko wygląda ciekawie ;)
OdpowiedzUsuńFajne te Twoje typy, mam Loreala i również bardzo lubię;) Piekna buźka!
OdpowiedzUsuńSephora zastosowała najlepsze opakowanie :D śliczne to jajo :D
OdpowiedzUsuńU mnie w czasie zimy działa niestety tylko masełko z nivea. Jednak zaciekawiło mnie to jajeczko:D
OdpowiedzUsuńEstee Lauder najśliczniejszy ;)
OdpowiedzUsuńCałe szczęście na moje usta mogę używać wszystko o każdej porze ^^ To jajeczko jest słodkie, ale fakt drogie, wolałabym kupić EOS, za tę cenę to prawie 2 EOSy bym se kupiła :D
OdpowiedzUsuńFajne te Twoje mazidła:)
OdpowiedzUsuńNajbardziej podoba mi się EL i Loreal )
OdpowiedzUsuńNa zimę polecam też błyszczyki Make up Atelier Paris.
OdpowiedzUsuń