Kontynuacja bardzo starego cyklu, który zapoczątkowała Hexxana, czyli serii o kosmetycznych skarbach. O mojej kolekcji ulubionych róży, bronzerów i rozświetlaczy pisałam TU a o pędzlach TU.
Na początku przygotowań do tej notki nawet nie podejrzewałam, ile mam pudrów w najróżniejszej postaci. I dopiero gdy zaczęłam je oglądać, wybierać te "najulubieńsze" dotarło do mnie jak wiele się ich uzbierało. Moja chomicza natura czasami wygrywa z rozsądkiem i nadal zdarza mi się, że kupuję kolejne opakowanie , mimo tego, że mam jeszcze jedno w zapasie plus jedno pudełeczko otworzone na bieżąco używane. Walczę z tym jak mogę, ale różnie bywa...
Na początku przygotowań do tej notki nawet nie podejrzewałam, ile mam pudrów w najróżniejszej postaci. I dopiero gdy zaczęłam je oglądać, wybierać te "najulubieńsze" dotarło do mnie jak wiele się ich uzbierało. Moja chomicza natura czasami wygrywa z rozsądkiem i nadal zdarza mi się, że kupuję kolejne opakowanie , mimo tego, że mam jeszcze jedno w zapasie plus jedno pudełeczko otworzone na bieżąco używane. Walczę z tym jak mogę, ale różnie bywa...
Kultowe już Meteorites Guerlain. To co widzicie to mieszanka 01 Teint Rose z którąś z limitek z 2011 roku. Niestety nie pamiętam którą a zgadywać nie będę.
Nie należę do osób zakochanych w tzw. meteorkach. Nie widzę u siebie tak rozreklamowanego efektu "fotoszopa". Ale mimo wszystko sięgam po nie od czasu do czasu, lubię też w kiepskie dni uchylić wieczko i wdychać ten cudowny, fiołkowy zapach.
Kolejna zaleta to wydajność, jak tak dalej pójdzie będzie się nimi miziać moje dziecko. Jak dorośnie. Chociaż już teraz czuje niezdrowy pociąg do pięknego, metalowego pudełeczka. I przez to kilka kuleczek wdeptałam w dywan. Nie wiem czy bardziej żal mi dywanu czy Meteorites?
Starałam się pokazać kolory poszczególnych kuleczek, ale nie do końca mi się to udało. Prawdopodobnie lepszy efekt uzyskałabym na mokro. Tyle, ze trochę szkoda mi ich moczyć, bo wtedy szybciej się zepsują (wilgoć to idealne środowisko do rozwoju mikrobiologii)
Rozświetlający puder Pupa dostałam od mamy pod choinkę. Wydawałoby się, że to typowe karnawałowe świecidełko. Nic bardziej mylnego.
Duże ilości błyszczących drobinek nie wyglądają dobrze na skórze, ale wystarczy rozetrzeć puder miękkim pędzlem, by uzyskać efekt lekko rozświetlonej złotem skóry.
Często sięgam po niego latem, ponieważ złoty pyłek ładnie podkreśla opalenizną. Zimą używam tylko do rozświetlenia dekoltu czy ramion.
Puder, który poleciła mi znajoma jako alternatywę dla Meteorites Guerlain. Powiedziała, że to ostatnia deska ratunku dla kobiet śniących o "efekcie fotoszopa" a nie widza go po użyciu Meteorites. Poleciła mi wypróbowanie jednej z wersji wypiekanego pudru HOURGLASS AMBIENT LIGHTING POWDER.
Wybrałam dość jasny, wręcz biały puder o zimnym odcieniu - ETHEREAL LIGHT. Zostawia na skórze perłowo-srebrny woal i nadaje twarzy delikatną świetlistość i wygładzenie rysów. Czyli dokładnie to, co niektórzy widza po użyciu Meteorites Guerlain.
Ma bardzo solidną puderniczkę, sam w sobie jest zwarty i twardy, dlatego noszę go w torebce. I mam zawsze przy sobie. To jeden z tych nielicznych kosmetyków z którym nie potrafię się rozstać.
Na pewno pojawi się o nim osobna notka ze zdjęciami na twarzy. Ale do tego potrzebuję dobrego światła.
Wodoodporny, fiksujący puder DERMACOLOR firmy Kryolan to idealne wykończenie makijażu Panny Młodej. Nie do końca zgadzam się ze stwierdzeniem, że uodparnia make-up na działanie wody. Ale na pewno w duecie ze sprayem fixującym rewelacyjnie przedłuży trwałość makijażu (bez efektu maski). Podoba mi się jego bardzo drobno zmielona i jedwabista konsystencja. Praca z nim to czysta przyjemność. Do tego jest na tyle lekki, że można go mieszać z używanym na codzień sypkim pudrem.
Puder High Definition bamboo fixer powder - puder bambusowy. Kolejny bardzo wydajny produkt, który zużywałam miesiącami. Nie wiem czy dobrze liczę, ale używałam go codziennie przez ponad 10 miesięcy. Pewnie kiedyś do niego wrócę, ale niekoniecznie do tego samego odcienia. Bo kolor, który miałam - 502 jest dla mnie za ciepły i za pomarańczowy.
Revlon ColorStay Pressed Powder kupiłam do kompletu z podkładem Revlon Colorstay. Typowy prasowany puder do torebki zaopatrzonym w solidną puderniczkę i spore lusterko. Niestety nie wytrzymał upadku ze znacznej wysokości, gdy robiłam mu sesje zdjęciową. Opakowanie nie ucierpiało, ale cały wkład połamał się na drobne kawałki.
No i niestety teraz wygląda tak.
Szczerze żałuje, bo bardzo lubiłam go za dość konkretny a mimo to ciągle naturalny matowy efekt. Na razie przesypię do pudełeczka, może jeszcze do czegoś się przyda.
Revlon Colorstay Aqua Mineral Finishing Powder to jedno z dziwadeł na jakie trafiłam w poszukiwaniu pudru idealnego. Daje bardzo specyficzne, wilgotno-chłodne odczucie przy nakładaniu go na twarz.
Najlepiej nakładać go ukrytym w wieczku pędzelkiem. Nałożony zbyt gruba warstwą zbija się w grudki i podkreśla pory, dlatego należy z nim uważać.
Zaaplikowany w niewielkiej ilości odświeży makijaż w ciągu dnia, ale to zbyt mało, by nazwać go pudrem wykończeniowym. Nałożony bezpośrednio na podkład znika zaraz po nałożeniu.
Bardzo mocno matujący mineralny puder FLAWLESS MATTE Lily Lolo nie każdemu przypadnie do gustu. Polubią go te z was, które jak ja kochają mocno matowe wykończenie a do tego mają cerę mieszana albo tłustą. Suchoskóre wielbicielki rozświetlającego efektu niech omijają go z daleka.
To nieliczny puder, który nie tylko utrzymuje przez kilka godzin w ryzach mój przetłuszczający się nos i czoło, ale też nadaje się do utrwalenia makijażu mineralnego. Bo nie każdy puder sypki dogaduje się z podkładem mineralnym. Puder zapakowany jest w bardzo wygodne pudełko z ruchomym sitkiem.
Do pełni szczęścia brakuje mi koloru. I nie do końca zgadzam się z opisem, że jest to odcień półprzezroczysty. Według mnie rozjaśnia nieco skórę, szczególnie gdy się opalę. A najczęściej używam go latem, więc...
Gdy nie chcę rozjaśniać skóry sięgam po puder My Secret Loose Transparent Powder. Ma miły dla oka beżowo-brzoskwiniowy odcień i bez problemu można go kupić w Drogerii Natura za ok. 15 zł
Niewielka cena a kosmetyk naprawdę wysokiej jakości i do tego zapakowany w solidne pudełeczko z sitkiem, dzięki któremu łatwiej dozować proszek. Jedynym minusem jest dla mnie zapach, dla mnie za mocny i nie w moim guście.
Dwa pudry kupione przypadkowo na wyprzedaży tylko dlatego, że to marka Korres. Ten po lewo MULTIVITAMIN COMPACT POWDER a po prawo RICE & OLIVE OIL COMPACT POWDER (w Polsce chyba nieosiągalny).
Tak ładnych, ale jednocześnie prostych, funkcjonalnych, mocnych i nowoczesnych opakowań nie widziałam w żadnej innej firmie.
MULTIVITAMIN COMPACT POWDER ma sprytnie ukryta szufladkę z gąbką. Gąbka może i przydatna, ale nie w tym przypadku. Jedyny kolor, jaki był dostępny jest tak ciemny, że postanowiłam używać go jako pudru brązującego. Kolor RICE & OLIVE OIL COMPACT POWDER o dziwo jest całkiem w moim typie.
RICE & OLIVE OIL COMPACT POWDER dedykowany jest do cery suchej, ale mojej mieszanej nie szkodzi i świetnie sprawdza się zimą. W magiczny sposób doklepuje suche skórki i sprawia, że stają się niewidoczne. Formuła jest dość ciężka i kremowa, dlatego nakładam go dużym i puchatym pędzlem. W innym przypadku tworzy na twarzy nieestetyczne placki.
Kolory jakie są każdy widzi: ten na górze za żółty i za ciepły a ten na dole tak ciemny, że używam go jako bronzera.
Znacie któryś z moich KOSMETYCZNYCH SKARBÓW? A może używacie innych, równie dobrych a może nawet lepszych? Chętnie poznam wasze typy.
Pudrow nie uzywam, ale tego MG jestem bardzo ciekawaa!
OdpowiedzUsuńMeteorytki uwielbiam, pozostałych pudrów nie znam :)
OdpowiedzUsuńMeteoryty super sprawa. Dawno ich nie używałam.
OdpowiedzUsuńBardzo podobają mi swatche LiLi Lolo, to jak ładnie rozjaśnia skore. Szkoda troche ze marka nie jest dostępna w żadnej drogerii. Nie lubię kupować za pomocą zdjeć w necie.
Pudry Korres bardzo wyglądają interesują, szczególnie ten, ktory w formie bronzera. Mam na ich punkcie szczególnie hopla.
Wow ile pudrów, ja mam tylko dwa :) Najbardziej kuszą Meteoryty oczywiście :)
OdpowiedzUsuńMeteorytki są straszne xD Ten efekt jaki one dają dla mnie nie jest rozświetleniem i nie rozumiem zachwytu nad nim ;p Ale zapach jest wspaniały, to muszę przyznać
OdpowiedzUsuńMam tylko puder z My Secret, ale od dawna kusi mnie ten z Hean i Lily Lolo. Chętnie przetestowałabym również ryżowy z Paese :)
OdpowiedzUsuńFajna pudrowa kolekcja! U mnie się ostatnio tak zmienia asortyment, że nie nie jestem w stanie żadnej aktualizacji zrobić :D
OdpowiedzUsuńHmm żadnego z nich nie miałam. Ja teraz uzywam pudru z Maybelline pure pact mineral, który ma cudowny żółty odcień. Ale niestety stacjonarnie niedostępny w Polsce :(
OdpowiedzUsuńPokaźna kolekcja. Mam ochotę na ten fixer Kryolana. Ciekawa jestem, czy faktycznie jest w stanie przedłużyć trwałość makijażu. Póki co nabyłam puder jedwabny Lily Lolo i jestem zachwycona. Pięknie dodaje blasku skórze. Po prostu ją ulepsza. Z tym, że ja mam skórę suchą :)
OdpowiedzUsuńAż takiej kolekcji pudrów nie mam :D Używam 3, ale za to mam zapas swioch ulubieńców :D :))
OdpowiedzUsuńAle kolekcja! :o z przedstawionych używałam tylko ten z my secret, ale przesypałam do innego opakowania, bo to mi nie odpowiadało :)
OdpowiedzUsuńsuper kolekcja:)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię puder Colorstay, dziwi mnie że jest tak mało znany w porównaniu z podkładem
OdpowiedzUsuńSwietna kolekcja pudrow- pupa bardzo przypadl mi do gustu :)
OdpowiedzUsuńDla mnie Lily Lolo jest za słaby jeżeli chodzi o matowienie. Aktualnie moim faworytem jest bourjois loose powder. Lubię też transparentny kryolana
OdpowiedzUsuńja ostatnio kupiłam paese puder ryżowy i jest bardzo fajny ale nadal szukam mojego ideału :)
OdpowiedzUsuńBardzo kusi mnie LL! :) Całkiem pokaźna kolekcja! :)
OdpowiedzUsuńPuder używam od bardzo dawna jeden i tan sam z Rimmela ;) fajnie mi spasował, więc wracam do sklepu ciągle po ten sam ;) natomiast kupuję masę różnych podkładów i większość ląduje u mojej mamy, albo rozdaję, bo większość okazuje się za ciemna dla mnie :(
OdpowiedzUsuńnie znam zadnego, ale odkrylam dla siebie kilka nowych kosmetykow, na ktorych juz mam ochote))) zobaczymy czy je kupie)))
OdpowiedzUsuńja mam ten puder z my secret ! lubie go !
OdpowiedzUsuńTeż niestety kupuję za dużo... ;D
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać zdjęć na twarzy tego HOURGLASS ^^
Nie martw się tym połamanym pudrem z Revlonu - słyszałaś o metodzie z alkoholem? działa, próbowałam :D alkohol nie zostaje, więc nie ma co się bać o skórę :)
Ja pudrów nie mam dużo - ryżowy z Paese i Rimmel Stay Matte którego już nie używam ;)
Ze względu na problem z przetłuszczającą się strefą T przez moją kosmetyczkę przewinęło się wiele pudrów. Na co dzień jednak używam jednego. Puder bambusowy z Biochemii Urody jest moim faworytem. Po twojej notce chętnie zapoznam się z matującym sypańcem z Lily Lolo:)
OdpowiedzUsuń"Meteoryty" ślicznie wyglądają i marzą mi się już długi czas :)
OdpowiedzUsuńBardzo pomocny post dla mnie!!! Dzięki O Dzięki!!! Lily Lolo - chce to,przy moim tłuściochu muszę mieć MAT! :D
OdpowiedzUsuńfantastyczny post - chciałabym mieć tyle pudrów O.o
OdpowiedzUsuńMam bardzo tłustą cerę, wiec idealny dla mnie byłby FLAWLESS MATTE Lily Lolo.
OdpowiedzUsuńHmmm a ja miałam kupić meteoryty ale teraz nie wiem ☺️
OdpowiedzUsuń