Zapraszam was na kolejny post z cyklu KOSMETYCZNE SKARBY.
Prawdopodobnie właśnie smażę się na plaży w Tunezji a was zapraszam na notkę, której przygotowanie zajęło mi bardzo dużo czasu.
Prawdopodobnie właśnie smażę się na plaży w Tunezji a was zapraszam na notkę, której przygotowanie zajęło mi bardzo dużo czasu.
Przez wiele lat jedyne róże i rozświetlacze jakie miałam to te typowo mineralne. Do tej pory zostało mi kilka ulubionych odcieni, mimo iż sięgam po nie bardzo rzadko ze względu na pylącą konsystencję.
Poszczególnych kolorów szukajcie w dziale o KOSMETYKACH MINERALNYCH .
Moim niekwestionowanym faworytem jest prawie fioletowy Bewitched firmy Meow Cosmetics.
Bronzerów jak widać mam niewiele i na dodatek same sprawdzone. Kusi mnie jeszcze jakiś matowy np. z Mac, ale na razie zużyje to, co mam.
Duo Nars kupiłam pod wpływem impulsu i to była jedna z lepszych decyzji w moim życiu. Zestaw składa się z kultowego bronzera Laguna i jeszcze sławniejszego różu Orgasm. Mój wierny towarzysz każdej podróży.
Pozostali ulubieńcy to Hoola, kosmetyk którego nie trzeba nikomu przedstawiać. Najlepszy do konturowania twarzy. A ten intensywny brąz w pięknej złotej kasetce i tłoczeniu przypominającym skórę węża to Estee Lauder Topaz Chameleon, pochodzi chyba z limitowanej kolekcji sprzed 2-3 lat.
Jak widać rozrzut kolorystyczny jest bardzo duży, wykończenie także, dlatego tak naprawdę każdy z nich jest ciekawy na swój sposób.
Do rozświetlaczy mam nieco obojętny stosunek, ale może dlatego, że nie znalazłam tego idealnego w formie prasowanej.
Moim ideałem, ale w formie
lekkiej emulsji jest SunBeam Benefit, niestety niedostępny już w Sephorze. A z ebaya ściągać mi się go nie chce :P
Pozostałe rozświetlacze lubię na tyle, by regularnie po nie sięgać, ale do każdego mam jakieś zastrzeżenie. Pearl Mint od Everyday Minerals z założenia jest korektorem, ale daje delikatną satynowa poświatę. Niestety jak każdy minerał roznosi się wszędzie, nawet na pranie sąsiada z dołu.
Rainforest Chameleon Meow Cosmetics dobrze wygląda tylko w sztucznym świetle a Fairly Precious Mac jest minimalnie za brzoskwiniowy.
I na koniec róże i to w pokaźnej ilości. Tak naprawdę dopiero przy robieniu zdjęć zobaczyłam ile tego mam. Nawet nie wiedziałam, że tyle tego mam, gdy leżały sobie spokojnie poukładane na półkach.
Od lewej: At Dusk Mac, Bella Bamba Benefit, Mac Springsheen , Givenchy Le Prisme w kolorze 22 Vintage Pink i Cha Cha Tint Benefit, którego używam raczej do ust, bo na twarzy robi mi trudne do rozblendowania plamy.
Od lewej: Revlon 010 Classy Coral/Coral Chic, Bell Color Fun Multi Blush 02, wypiekany róż Deborah 24 Rame i NYX Terra Cotta oraz Catrice, którego tak często używam, że wytarły się napisy na naklejce. Dlatego nie wiem który to kolor.
Nie jestem do końca przekonana do Soft Rose/Rose od Physicians Formula. Podoba mi się matowo-satynowe wykończenie, ale kolor dla mnie za delikatny i za słaby. Ciągle biję się z myślami, czy go zatrzymać, czy oddać. Minęły pierwsze zachwyty nad paletą Mac Powder to the People i nastąpiło rozczarowanie. Niby uniwersalna a jednak dla mnie za jasna. W sumie mogę używać jako palety podróżnej do makijażu oczu, ale jakoś nie mam ochoty. Za to bardzo lubię wkład Bare Minerals, (przechowuję go w paletce Inglot) i Frat Boy The Balm.
Różem Make Up Factory 24 Warm Sand zajmę się w osobnym poście, bo mimo iż sama rzadko się nim maluję to często zabieram go na sesje zdjęciowe ze względu na ciekawy i bardzo uniwersalny kolor.
A oto piątka ulubieńców: At Dusk Mac, Frat Boy The Balm, Bewitched firmy Meow Cosmetics, Givenchy Le Prisme w kolorze 22 Vintage Pink i wcale nie taki intensywny jak się wydaje Revlon 010 Classy Coral/Coral Chic.
Meow wygląda tu trupio, w rzeczywistości jest dużo żywszy.
Kolejny ciekawy róż, ale nie dla mnie, tylko dla osoby o ciemnej cerze bez problemów z pajączkami.
Używam raczej na sesjach zdjęciowych, bo na mnie nie wygląda dobrze (cera naczynkowa). A szkoda, bo bardzo ładnie ożywia skórę.
Przy okazji przypominam też o małym rozdaniu -->KLIK
I o urodzinowym rozdaniu --> KLIK
Coś wam wpadło w oko z mojej kolekcji? Może o którymś z kosmetyków napisać więcej?
Coś wam wpadło w oko z mojej kolekcji? Może o którymś z kosmetyków napisać więcej?
EDIT: jak zwykle blogger nawalił i na nic zdało się moje siedzenie po nocach i pisanie notek na zapas.
Naderwać imponująca kolekcja! Jestem ciekawa jaki pędzel do nakładania różu sprawdza się u Ciebie najlepiej?
OdpowiedzUsuńróż z Nars jest po prostu cuuudny
OdpowiedzUsuńDużo, ładnie, ale polowa, to raczej nie twoje kolory, i tak ich nie zuzyjesz tylko wywalisz
OdpowiedzUsuńSpokojna Twoja głowa, Monia zajmuje się wizażem, więc jeśli sama nie zużyje tych produktów, to na pewno ktoś z nich skorzysta. :)
UsuńKamila ty mój adwokacie :)
UsuńDrogi Anonimie szkoda, że nawet nie zadałeś sobie tyle trudu, by przeczytać wcale nie taki długi tekst.
Smutne to i tyle :(
Ostatnio miałam sobie kupić Frat Boya, ale doszłam do wniosku, że w przyszłym miesiącu to zrobię. :)
OdpowiedzUsuńLubię takie posty, zawsze z przyjemnością podglądam co posiadają inni ;) Często dzieki temu przypominam sobie o jakimś kosmetyku,który mnie interesował. :))
OdpowiedzUsuńFajny przegląd :) Chyba też coś takiego zrobię :D
OdpowiedzUsuńLubię takie podsumowania! Pokaźna kolekcja, najbardziej to Ci chyba zazdroszczę Estee Lauder Topaz Chameleon - co za piękne pudełeczko i wzór :)
OdpowiedzUsuńPiękna kolekcja.
OdpowiedzUsuńMam ochotę na róż Givenchy, ale muszę jeszcze sprawdzić pozostałe kolory ;)
Prosze, prosze jaka fajna kolekcja!
OdpowiedzUsuńOj zazdroszczę tej kolekcji. Też bym chciała być tak zaopatrzona! :D
OdpowiedzUsuńJuż bzikuje hehe dużo wszystkiego, we wszystko bym paluchy wsadziła ! :D :D Czad !
OdpowiedzUsuńWiele twoich rozy mi sie podoba, chyba sama musze zrobic taki post
OdpowiedzUsuńReeety, ile tego! :D A ja mam jeden róż z essence... :( I te maczki, ahhh! ^^ :)
OdpowiedzUsuńIle tu tego! :D Ja mam jeden róż, bo dopiero przekonuję się do używania go w miarę regularnie. Chciałabym mieć w sumie jeden, idealny kolor i celuję w coś z MAC :) Takie małe, dalekie chciejstwo.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, A
Super kolekcja. Jest czego zazdrościć
OdpowiedzUsuń