Wiosna to zapach kwitnących drzew, konwalii, ściętej trawy, ogórków i pierwszego kompotu z rabarbaru. Gdybym mogła te wszystkie aromaty zamknąć w szklanej butelce, prawdopodobnie powstałaby woń co najmniej nieprzyjemna. Dlatego od lat szukam zapachu, który poprzez słodko-kwaśne nuty chrupiących łodyg rabarbaru będzie mi się kojarzył z wiosną. A jeśli kompozycję uzupełni odrobina trawy i lekko duszące konwalie....
Live In Colour to tegoroczna nowość Oriflame. Flakon w stylu retro kryje w sobie ponadczasowy, kwiatowo-owocowo-wodnego zapach.
Nuta głowy: różowy rabarbar
Nuta serca: butomus umbellatus (Łączeń baldaszkowy)
Nuta bazy: biała ambra
Oriflame Live In Colour to zapach uosabiający pełnię życia i radość, jaką niosą pierwsze, wiosenne dni. Kompozycja uwodzi aromatem kwitnących, barwnych kwiatów, chrupiącą rześkością łodyg różowego rabarbaru i cieszy zmysły eksplozją pobudzającego zapachu.
Perfumy "katalogowe" wybieram kierując się opisem nut zapachowych i wyglądem flakonu. Tym razem skusił mnie różowy rabarbar, który jest jedną z moich ulubionych nut w wiosenno-letnich perfumach, oraz urzekające i bardzo kobiece opakowanie w stylu retro. Butelka kojarzy mi się z złotą erą Hollywood i takimi pięknościami jak Elizabeth Taylor czy Greta Garbo. Jednak osoba, która w tak klasycznym opakowaniu spodziewa się znaleźć zapach w podobnym stylu. Oriflame Live In Colour jest zapachem świeżym i niezwykle nowoczesnym i dziewczęcym. I tyle pięknym, co lekkim.
Początek jest nieco dziwny, kwaśny rabarbar miesza się z oranżadą w proszku. Nieco syntetyczna woń smakołyku z dzieciństwa szybko mija i ustępuje miejsca słodkim fiołkom, które znam z kultowych Meteorites Guerlain. Rabarbar cały czas czai się w tyle, niby jest, ale stoi w drugim rzędzie, schowany za fiołkowa słodyczą. Już po kilku minutach pojawiają się białe konwalie i słodko pachnąca, biała koniczyna schowana w wilgotnej, soczystej trawie. Zapach wyraźnie nabiera mokrości, niczym trawnik skropiony ciepłym, wiosennym deszczem. Z czasem kwiatowo-rabarbarowa świeżość traci na mocy i ambrową słodycz czuć już tylko przy samej skórze.
Trudno powiedzieć o , Live In Colour że jest zapachem trwałym. Już sama nuty mówią, że taki nie będzie. Ale nie można powiedzieć o nim, że jest nudny i nieciekawy. Jest jedną z ciekawszych propozycji, jakie wąchałam tej wiosny.
Zapach może być ciekawy, ale flakonik jak dla mnie wygrywa :) Jest piękny
OdpowiedzUsuńten zapach jest intrygujący, tak mi się wydaje czytając opis, w dzieciństwie marzyłam o flakoniku perfum z takim atomizerem więc czas spełnić marzenia
OdpowiedzUsuńPoluję na taki atomizer, nigdy takiego nie używałam:)
OdpowiedzUsuńale piękny flakon :D Ciekawa jestem zapachu
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa jak pachnie taki rabarbar w perfumach, jeść go uwielbiam ale w perfumach nigdy go nie miałam. Bardzo zachęciłaś mnie do zakupu tego zapachu :).
OdpowiedzUsuńMi się flakon bardzo podoba :)
OdpowiedzUsuńZa to jak wygląda ;-) Flakonik jest piękny.
OdpowiedzUsuńJa stawiam jednak na trwalosc ;)
OdpowiedzUsuńPrzepiękny flakon.
OdpowiedzUsuń