Dziś krótka recenzja kilku past myjących z firmy Lush: Angels of Bare Skin, Aqua Marina, Dark Angels, Herbalism, Ultra Bland i Ocean Salt.
Sposób użycia past: kilka niewielkich grudek lub niewielką porcję pasty wymieszać z niewielka porcją wody. Tak otrzymaną emulsję nanieść na zwilżoną twarz, lekko masować i spłukać wodą.
Zacznę od wielkiej klapy - Ultra Bland - kremowej pasty o lekkim miodowym zapachu.
Skład: Almond Oil, Rose Water, Beeswax, Honey, Fresh Iris Extract, Glycerine, Rose Absolute, Tincture of Benzoin, Methylparaben, Propylparaben.
Miała być delikatna a jednocześnie mocno oczyszczająca pasta a powstał tłusty kit (coś takiego do uszczelniania okien). Według sposobu użycia trzeba nałożyć pastę na zwilżoną skórę i masować palcami. Masowałam kilka minut bez żadnych rezultatów. Zmyć dziadostwa z twarzy też nie mogłam- cały czas czuje się taką tłustą lepkość.
Jedyny w miarę dobry sposób to nałożyć pastę na wilgotną chusteczkę (taką do mycia małych dzieci - ja mam firmy Pampers) i przecierać tym twarz. Tą metodą można nawet nieźle zrobić demakijaż oczu, ale jest to metoda mało wydajna (na 3 takie zabiegi zużyłam 1/4 pasty).
Może sprawdzi się dla osób o suchej skórze, bo dla mnie totalna porażka.
Aqua Marina - szaroróżowa pasta z kawałkami alg o zapachu pasty do podłogi (dla mnie zapach okropny).
Skład: Glycerine, Calamine Powder, Kaolin, Irish Moss Gel, Organic Aloe Vera Gel, Fine Sea Salt, Nori Seaweed, Sweet Wild Orange Oil, Patchouli Oil, Carrageenan Extract, Perfume.
Pasta delikatnie oczyszcza skórę, ze zmyciem makijażu (podkład mineralny) nie radzi sobie do końca (płatek kosmetyczny nasączony tonikiem był lekko zabarwiony), ale zostawia przyjemne uczucie czystości bez wysuszenia skóry, dlatego używam jej najczęściej rano.
Dark Angels - jeden z moich dwóch ulubieńców, anioł nie pasta :)A tak naprawdę to gruboziarnisty peeling. Bardzo dobrze czyści tłustą skórę, po zabiegu twarz jest wygładzona i świeża.
Pachnie cukierkami lukrecjowymi. Używać maksymalnie 2 razy w tygodniu.
Skład: Rhassoul Mud, Organic Cold Pressed Avocado Oil, Glycerine, Powdered Charcoal, Black Sugar, Sodium Lauroyl Sarcosinate, Perfume, *Linalool, Sandalwood Oil, Rosewood Oil.
Angels of Bare Skin - mój drugi ulubieniec.
Zapach piękny - wyjątkowo udana kompozycja lawendy i rozmarynu.
Skład: Ground Almonds, Glycerine, Kaolin, Water, Lavender Oil, Rose Absolute, Chamomile Blue Oil, Tagetes Oil, Benzoin Resinoid, Lavender Flowers, *Limonene, *Linalool.
Delikatniejsza wersja Dark Angela do codziennego stosowania z dużymi kawałkami rozmarynu.
Delikatniejsza wersja Dark Angela do codziennego stosowania z dużymi kawałkami rozmarynu.
Polubi go każda skóra za lekko pilingujące działanie, uczucie świeżości i nawilżenia jakie zostawia po myciu.
I tak naprawdę tylko zapach mi przeszkadza, bo pasta jest niezła, może trochę dla mnie za delikatna, bo bez peelingujących drobinek.
Skład: Ground Almonds, Kaolin, Glycerine, Chlorophyllin Water , Nettle, Rosemary and Rice Vinegar Extract, Rice Bran, Gardenia Extract, Rose Absolute, Chamomile Blue Oil, Sage Oil, Perfume.
Ocean Salt - gruboziarnisty peeling z bryłkami soli morskiej, przy spłukiwaniu czuć na ustach tą sól. Dla prawdziwych twardzieli.
Nie dla wrażliwej skóry, bo bryłki dosłownie drapią twarz.
Ulubieniec mojego męża.
Pachnie bardzo przyjemnie, taką morską bryzą z nutka mięty.
Skład: Fine Sea Salt, Fresh Grapefruit Infusion, Coarse Sea Salt, Stearic Acid, Fresh Organic Lime Extracted in Vodka, Sodium Cocoamphoacetate, Glycol Cetearate, Triethanolamine, Avocado Butter, Organic Coconut Oil, Seaweed Absolute, Violet Leaf Absolute, Glycerine, Lanolin, Cetearyl Alcohol, *Limonene, *Linalool, Perfume, Colour 42090, Methylparaben, Propylparaben.
Ja jestem fanką Angels on bare skin, ale kupuję zawsze kilka past i używam ich na zmianę, każdego dnia inną. Teraz mam na tapecie Herbalism (zapach dziwny, ale mnie nie drażni), Anegls on bare skin i Buche de Noel - której nie zaprezentowałaś, znasz ją? To limitowanka świąteczna, struktura i ziarnistość podobna do AoBS, tylko zapach inny, pierniczkowy mhm... :) Dark Angels też lubię, chociaż do codziennego stosowania, w przeciwieństwie do pozostałych past, dla mnie się nie nadaje, za ostry ścierak. Zastanawiam się nad Ocean Salt, ale po tym co napisałaś chyba się nie skuszę, będzie dla mnie za mocny.
OdpowiedzUsuńMam Buche de Noel i mam nawet w planach posta o światecznych limitowankach z Lusha.
OdpowiedzUsuńDla mnie pachnie marcepanem a ja lubię marcepan, mniam :)
Ocean Salt jest tak mocny, ze nawet taki gruboskórny twardziel jak ja ledwo wytrzymał to drapanie.
Większość tej pasty zużył mój mąż i był bardzo z niej zadowolony.
Ja uwielbiam Angels of bare skin :D Ale kusi mnie jeszcze Dark Angels
OdpowiedzUsuńPolecam, jest świetny dla tłustej skóry.
Usuń