Jak co roku w okolicach zakończenia roku Sephora rozpieszcza nas kuszącymi rabatami na kosmetyki do makijażu. W zeszłym roku było to 25% niezależnie od koloru posiadanej karty (i wtedy zwątpiłam w sens istnienia złotej karty). W tym roku złota kart a daje nam 30% rabatu. Jak zwykle nie wszystkie marki podlegają tej promocji. W tym roku są to ku mojej rozpaczy Anastasia Beverly Hills, Fenty, Huda Beauty i Zoeva (a miałam chrapkę na kilka pędzli).
Wpisów o tym co warto kupić w sieci jest masę (tu mój archiwalny), podobnie jak fajnych kosmetyków w asortymencie Sephora. Za to na pewno nie warto kupować rzeczy, o których będzie dziś mowa.
OMIJAJCIE JE Z DALEKA, PONIEWAŻ SĄ NIC NIE WARTE!
Ranking bubli rozpoczyna coś, co w teorii miało ułatwić zrobienie kreski eyelinerem - THE VAMP STAMP VaVaVoom Stempel do eyelinera (cena regularna 99 zł). Początkowo wybrałam wersję w najmniejszym rozmiarze, ale potem wymieniłam na średnią. Chyba nie tylko ja miałam z nimi problem, sądząc po opiniach na stronie. Silikonowa gumka nie łapie żadnego z popularnych eyelinerów, łącznie z tym firmy THE VAMP STAMP. I mówię tu nie tylko o eyelinerach w płynie, ale także tych w żelu. Obejrzałam wiele filmików o tym produkcie na YT. I zaczynam wierzyć, że ktoś tu mnie robi w konia.
Silikonowa gąbka do makijażu cery Sephora Collection (35 zł) - higieniczniejsza i ekonomiczniejsza wersja Beauty Blendera, podobno. Ale Beauty Blenderowi do pięt mu nie dorasta. W praktyce jest niewygodna w użyciu, trzeba wielokrotnie wklepywać nią podkład w jednym miejscu, by się wchłonął, a ruch ślizgowy zalecany na filmiku instruktażowym na stronie Sephora ściąga nałożony wcześniej podkład. Dla mnie nie ułatwia a utrudnia szybkie nałożenie podkładu czy korektora. Własne paluchy są lepsze.
Becca rozświetlajacy korektor pod oczy Under Eye Brightening Corrector (cena 109 zł) korektor, który nie jest korektorem a bazą pod korektor. Kupiłam go po obejrzeniu pełnych zachwytów opiniach na YouTube. Długo uczyłam się go stosować, wypróbowałam w zestawieniu z kilkudziesięcioma różnymi korektorami i za każdym razem to samo - tłusta skorupa, która osadza się w załamaniach skóry i obciąża delikatna skórę pod oczami. I wyjątkowo nieprzyjemne uczucie tony smalcu pod okiem. Pisząc ten post przeczytałam kilka pozytywnych recenzji pań, które twierdzą, że jest to produkt cudowny. A negatywne opinie pochodzą od osób, które nie potrafią użyć prawidłowo produktu. I tu mała uwaga - po co kupować coś, co daje taki sam efekt jak dobry, rozświetlający krem pod oczy? Bo korektorem na pewno nie jest, bo krycie ma zerowe. A nakładanie kremu, bazy, docelowego korektora i jeszcze pudru, który to wszystko scali i utrwali pod oko? Poważnie?
Najgorszy podkład na jaki trafiłam - Nars All Day Luminous Weightless Foundation (215 zł). Szybko schodzi ze skóry, bardzo często się warzy, szybko zaczyna się świecić. I opakowanie! Od kosmetyku o tej cenie oczekujemy pewnych standardów, więc takie usterki jak przeciekająca pompka i rozwarstwianie się podkładu po miesiącu od zakupu dla mnie jest nie do przyjęcia. A do tego kosmetyk po niespełna pół roku od zakupu zmienił kolor na ciemniejszy i bardziej pomarańczowy. W tym momencie używam go tylko do nóg (po zmieszaniu z balsamem do ciała).
W przypadku makijażu bardzo często sprawdza się złota zasada: "co za dużo, to niezdrowo". Tak własnie jest z bazą pod tusz Smashbox Photo Finish Lash Primer (cena 169 zł). Nie przedłuża trwałości stosowanych z nią tuszów (może dlatego, że same w sobie były dobre), nie zwiększa objętości, jedynie delikatnie wydłuża rzęsy. Trzeba nakładać ją bardzo ostrożnie, bo inaczej skleja rzęsy i sprawia, że tusz zaczyna się kruszyć i osypywać. A trzeba się trochę namęczyć, by całkowicie pokryć czernią białą warstwę bazy. Ale uwaga - bardzo dobrze spisuje się jako produkt uzupełniający do brwi.
zdjęcie pochodzi ze strony Sephora.pl |
I na koniec kosmetyk, który chciałam kupić, ale po wizycie w Sephora Arkadia i Złote Tarasy zmieniłam zdanie - kultowy rozświetlacz w galaretce FARSÁLI Jelly Beam Highlighter (175 zł). Jaki był powód zmiany zdania? Zobaczyłam jak wygląda tester produktu, który tak naprawdę pojawił się w sprzedaży niedawno. Wyschnięta na kamień skorupa, a nie przyjemna galaretka!
Bleee, będę omijać z daleka :)
OdpowiedzUsuńI bardzo dobrze! :)
UsuńHa ha ha wiele kosmetyków jest chwalonych w blogosferze, ale to nie usprawiedliwia wyłączenia zdrowego rozsądku :-)
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego w Nowym Roku :-)
Recenzja recenzją, ale znajomość potrzeb skóry i przede wszystkim zdrowy rozsądek! Tego ostatniego czasami mi brakuje ;)
UsuńNie mam kosmetyków z sephory, więc nie mogę się wypowiedzieć jakie są fajne a jakie nie. Tych na pewno będę się wystrzegać :)
OdpowiedzUsuńI o to chodzi! Bo internet zapchany jest pozytywnymi recenzjami bubli i nieprzydatnych gadżetów ;)
UsuńCo ja pacze, moje serce <3
OdpowiedzUsuńNo! I zobacz na ilu zdjęciach jeszcze ♥ Widzisz, jak trafiłaś z prezentem? :*
Usuń